piątek, 30 sierpnia 2013

A więc jednak istnieję, teraz wiem to już na pewno. Skoro moje głupie czyny mogą wywoływać konsekwencje, które dla kogoś tam mogą mieć znaczenie, to znaczy, że istnieję. Ale nawet pomijając konsekwencje, może być przyjemnie. Jest zimno i pada deszcz, wszystko o tej porze jest już zamknięte, więc pozostaje tylko hotelowy pokój i kanapki z McDonalda. Pojawia się myśl, że to trochę głupio, tak od razu, bo przecież nasza znajomość bazuje na czymś głębszym, ale w końcu znamy się już bardzo, bardzo dobrze. Mamy dwanaście godzin, jutro nie nadejdzie.





Wszystko zaczyna mi się powoli układać. I nagle zdałam sobie sprawę, że trzeba w końcu zakończyć idiotyczne egzystencjonalne rozkminy (zwłaszcza, że udało mi się wszystko jakoś ogarnąć) i wziąć się do roboty, bo obronę i tak będę musiała już przełożyć na wrzesień. Teraz skupiam się na zaliczeniu sesji, siostra mi podliczyła, że mam w tym semestrze 16 egzaminów i większych zaliczeń na obydwu kierunkach. Potem chcę wyjechać gdzieś daleko, prawdopodobnie do Chin albo Wietnamu. Pracy na razie nie szukam, pomyślę o tym po powrocie z wakacji, zwłaszcza, że i tak został mi jeszcze rok drugiego kierunku.





czwartek, 29 sierpnia 2013

Popełniam błędy

Robię głupie rzeczy, z całą świadomością ich głupoty, chyba tylko po to, żeby przekonać się, czy to naprawdę (czy naprawdę istnieję?) Zdaję sobie sprawę, że dążę do samozniszczenia - cały świat próbuje mi to uniemożliwić, ale ja się uparłam i jestem konsekwentna w dążeniu do celu, nic więc dziwnego, że zaczyna przynosić efekty. Cieszę się jak wariatka.





Do założenia bloga zainspirowała mnie koleżanka, która ma najlepsze notki. Ja dopiero całkiem niedawno przekonałam się, że istnieję i natychmiast postanowiłam ekshibicjonistycznie podzielić się tym wnioskiem w internecie. Mam raczej nudne życie, dlatego też pewnie ten blog nie znajdzie zbyt wielu czytelników.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Przygotowania do wyjazdu trwają. Ostatnio pochłonęły mnie sprawy wizowe. Byłam w biurze turystycznym, które załatwi mi wizę do Chin. Jeśli chodzi o Zjednoczone Emiraty Arabskie, wykupiłyśmy specjalny pakiet – kiedy zatrzymujesz się w Dubaju na krótko, wizę możesz mieć za darmo lub taniej w połączeniu z biletem Emirates Airlines i hotelem. Wybrałyśmy ładny, czterogwiazdowy hotel na dwie doby, łącznie koszt tego był naprawdę niski. W pakiecie mamy także powitanie na lotnisku i transfer do hotelu, więc fajnie, że nie będziemy już musiały same kombinować jak tam dotrzeć czy brać taksówkę i wszystkie formalności wizowe też mamy już załatwione. Niby to wszystko nie problem, ale tak już mamy dużo ułatwione. Na facebooku poznaję już ludzi, z którymi tam będę i wygląda na to, że zbierze się fajna grupa z całego świata.