sobota, 25 kwietnia 2015

Patrząc na pola ryżowe

Siedzę w klasie i przez otwarte okno patrzę na góry i skąpane w deszczu pola ryżowe. Mamy właśnie przerwę na lunch, przerwaliśmy dekorowanie klasy polskimi motywami. Było z tym sporo zamieszania - prosiłyśmy Kevina żeby kupił nam białe i czerwone balony, kupił różowe, połowa z nich i tak wyfrunęła przez okno, a kiedy chciałyśmy mleko do przygotowania deseru dostałyśmy mleko w proszku dla niemowląt. Obok mnie Paul, chłopak z Rumunii studiujący w Szkocji, wyjada z mojego talerza ryż i niezbyt smaczne warzywa. Ja nie mam specjalnej ochoty jeść, mam dość pozbawionych smaku posiłków podawanych w tutejszej stołówce.
 Rozmawiamy, flirtujemy. Paul jest przystojnym blondynem, kończy w tym roku studia i pracuje dla jednej z brytyjskich firm naftowych. Dzisiaj powiedział mi coś, co sprawiło, że przez sekundę pomyślałam sobie, że być może to czas, aby przeciąć to wszystko i rozpocząć nowy rozdział. Nie chodzi mi nawet o Paula – przecież wiem dobrze, że zanim nasza znajomość jakoś by się mogła rozkręcić, trzeba będzie już się rozstać i wracać do swoich krajów i aż tak bardzo mi nie zależy. Ale to, co powiedział dzisiaj, sprawiło, że poczułam, że może być jakoś inaczej i też dobrze.