wtorek, 10 września 2013

Pierwsze dni w Pekinie

Jestem już w Pekinie. Mam pokój w ośmioosobowym apartamencie dzielonym ze studentami z całego świata, ludzie są bardzo mili i szybko zaprzyjaźniam się ze wszystkimi. Moją buddy jest Olivia, bardzo dobrze wykształcona dziewczyna z Hong Kongu. Szybko złapałyśmy dobry kontakt, uwielbiam ją, spędzamy ze sobą większość czasu.
Na razie mamy kurs na uniwersytecie Tsinghua. Będziemy uczyć dzieciaki angielskiego i nie tylko. Nasz projekt nazywa się „Dare to dream” i taki jest właśnie jego cel – zachęcić uczniów z biednych, wiejskich obszarów, aby odważyły się realizować własne marzenia. Jeszcze kilka miesięcy temu, sama byłam pogrążona w depresji i nie bardzo widziałam sensu życia. Teraz coraz więcej rzeczy mnie cieszy. 
Na przykład dzisiaj spędziłam bardzo miły wieczór. Poszliśmy na kolację do restauracji Roasted Duck w Pekinie. Objadłam się jak nigdy chyba. Była pieczona kaczka, noga owcy, tona krewetek, egzotyczna ryba, potrawy z wołowiny i wieprzowiny, wnętrzności wyżej wymienionych zwierząt, jakieś zupy i sałatki. Wszystko było pyszne i serwowane w ogromnych ilościach, najedliśmy się bardzo szybko a wciąż pojawiały się nowe potrawy. Za wszystko zapłaciłam równowartość 6,5 euro. Za tyle w Europie mogłabym sobie zestaw w McDonaldzie co najwyżej zamówić… 
Potem udaliśmy się na spacer w okolicach Tiananmen Squere. Czuję, że już jest lepiej. Ale to nie tylko Chiny. Gdybym nie zrobiła tego, co zrobiłam, pewnie nadal było by bardzo źle. I nawet nie obchodzi mnie, jak bardzo było to głupie, ukryte, czy się wyda (wydało się), czy ktoś uwierzy i czy wszystko się zmieni (zmieniło się). Bez względu na wszystko inne złe, to było jakieś takie ładne i wyjątkowe i ważne. Nie wiem, czy wystarczająco silne, by uratować Cię. Nie wiem, czy wydarzy się jeszcze coś dobrego, ale wiem, że najgorsze już za nami.





Beijing, Dong Hua Men Night Market
znany wśród obcokrajowców jako "weird street food market" - miejsce, gdzie można dostać wszystkie najbardziej odjechane przysmaki, jakie sobie tylko wyobrazicie, w tym jeszcze żywe skorpiony, węże i śmierdzące tofu!




Jeszcze trochę smakowitości... rozgwiazdy, koniki morskie ...




A tu jeszcze małe skorpiony, jeszcze żywe nadziane na patyczek, ruszają się na nim, dopiero w momencie gdy klient złoży zamówienie, sprzedawca rzuca je na rozgrzaną patelnię.
Smacznego!




Pekin nocą ...



... i w dzień.




Beijing,Yiheyuan  - Pałac letni -
parkowo - pałacowy kompleks stanowiący miejsce letniego wypoczynku cesarzy z dynastii Qing

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz